czwartek, 15 marca 2007

Paryż - przygotowania...


Kiedyś nie lubiłem długich weekendów... mówiłem: no tak rodacy nie chcą pracować, więc zrobią wszystko, żeby jakość skleić urlop z jakże ważnymi świętami tak aby wyszedł co najmniej tydzień wolnego. I tak w rocznicę Ustawy Rządowej z dnia 3 maja 1791 roku (pierwszą w Europie i drugą na świecie) oraz z okazji Święta Pracy - całe zastępy rodaków uciekają jak szczury z tonącego statku do ciepłych krajów tudzież do rodzimych kurortów. No ale i w końcu i mnie to dopadło...wyzbyłem się moich młodzieńczych ideałów i zmęczony wiecznymi oddaniami ważnych projektów w pracy zacząłem planować urlop. Nie pamiętam czy to ja czy Justyna wymyśliła Paryż, ale na kilka dni przed wyjazdem mieliśmy w kieszeni dwa bilety na autobus do stolicy Francji - kraju bzdyliona świetnie zachowanych katedr, osławionego na całym świecie Ruchu Oporu (Résistance) i równe słynnej polityki zagranicznej czasów Chiraca. Tak zaczynała się nasza podróż...