niedziela, 14 października 2012
Wenecja - Podsumowanie
Myślę jakby tu podsumować tegoroczne biennale jednym trafnym zdaniem. W myślach krążą te same zdania co przy poprzedniej edycji: gorzej niż dwa lata wcześniej. Muszę jednak powiedzieć, że ta wystawa zrobiła na mnie wrażenie i jak zwykle topiłem się w kontemplacji tej wielkiej wymianie myśli jaką nam co dwa lata gotują najlepsi architekci z różnych zakątków świata.
Na początku muszę stwierdzić, że było to chyba pierwsze biennale, które w pełni zrozumiałem. To pewnie dlatego, że mój angielski jest już na dobrym poziomie i nie mam kłopotów z czytaniem opisów, słuchaniem wypowiedzi i dyskutowaniem czy polemizowaniem z poszczególnymi opiniami. To sprawiło, że mojej podróży przez wystawę towarzyszyła nieustanna ciekawość - czytałem wszystko i wszędzie, co chwilę robiąc sobie jakieś notatki w głowie, które jeszcze tego samego dnia spisywałem w moim dzienniku przy kolacji.
Pamiętam swoje pierwsze biennale, dzikie, szybkie - tylko oglądanie obrazków, zdjęć, modeli czy prezentacji - już to zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ale to pokazywało też skąd przyjechałem i jaka była przepaść między polską architekturą, a tym co powstawało gdzie indziej. Przepaść ta dotyczyła sposobu myślenia przede wszystkim samych architektów, nie klientów - tak architektów (szczególnie tych z Warszawy), sposobu traktowania budowli, wspólnej przestrzeni itd. Kolejne biennale było najlepsze jakie do tej pory widziałem (Aaron Betsky'iego), ale do pełnego jego zrozumienia sporo mi brakowało. Następne (Sanna) to podróż trudna - tuż po Barcelonie - pełna obaw i nadziei. To trochę przeszkadzało w chłonięciu informacji, ale dzięki temu łatwo mi to zapamiętać.
Tegoroczne biennale cenie za jego małą spektakularność - uważam, że to zaleta. Było jakieś takie skromne, o skromnych ludziach takich jak Jan Gehl, Alvaro Siza czy Peter Zumthor w duecie z Wimem Wendersem. Chipperfield zwrócił tym samym uwagę na konieczność współpracy, rozmowy, inspirowania się, komunikowania się i przede wszystkim potrzebę zrozumienia. Dlatego zasłużone brawa dla zdobywcy pierwszej nagrody biennale - pawilonu japońskiego z kuratorem w osobie Tadao Ando. Myślę, że najbardziej wymowny jest tytuł wystawy, kiedy wie się jakiej historii dotyka w środku.
Podróż do Wenecji staje się moim życiowym hobby i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zapiszę tu swoje przemyślenia po kolejnym powrocie. W wielkiej podróży do sensu i źródeł mojej pasji przywożę intymne wspomnienia... kiedyś sięgnę po nie z powrotem. Do następnego razu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz