piątek, 7 marca 2008

Puszkar dzien drugi

Ale dzisiaj był relaks. Najpierw włóczyliśmy się po Puszkarze popijając zimne "napoje", a potem w okolicach południa postanowiliśmy wypożyczyć skuter - 300 Rs za dzień. Dla przypomnienia - ja nigdy nie jeździłem na żadnym motorze, a Justyna raz, kiedy miała 14 lat - ale i tak wtedy przejażdżka skończyła się w stodole. Tak wiec przygotowaliśmy nasze ubezpieczenia i ruszyliśmy najpierw po "mieście". Brzmi prosto, ale okazuje się to dość skomplikowane - wąskie uliczki, dużo ludzi, innych motorów, krów - a no i przede wszystkim lewostronny ruch. Inaczej trochę jest za miastem - choć i tu jak już wcześniej wspomniałem panuje jedna zasada - brak zasad. Zanim jednak pojechaliśmy do świątyń poza miastem tak jak sobie zaplanowaliśmy - musieliśmy zatankować. Na stacji zapytaliśmy się ile można przejechać na jednym litrze - powiedzieli ze ok. 30-40 km - wiec z jednym litrem ruszyliśmy w drogę. Po dwóch godzinach jazdy po okolicznych wioskach wróciliśmy na chwile do Puszkaru kupić bilety na sleepera do Jaisameru, po drodze raz jeszcze tankując. Na miejscu dowiedzieliśmy się, ze warto pojechać jakieś 8 km w stronę Ajmeru, bo w tych okolicach - cytuje: "ter is handrets of monkejs sitings on de tri mister". Na miejscu okazało się ze jest ich, około 9 ale i tak warto było zobaczyć jak jedna za druga uciekają (gęsiego!!!) przed autobusem. Wieczorem oddaliśmy motor i po kolacji poszliśmy na zakupy. Nasze ciuchy mówiąc dosłownie kończą się i stwierdziliśmy, ze wskoczymy w lokalne wdzianka - indi-lumpen-gipsi style. Nieźle się ubawiliśmy targując się w jednym ze sklepów - z 850 Rs udało się zejść do 550 Rs za dwie pary spodni i dwie bluzki. Pewnie i tak trochę przepłaciliśmy, ale w Puszkarze to chyba i tak nieźle, ponieważ większość "białych" turystów nawet nie próbuje się targować. Jutro idziemy na mały trek po okolicznych górach - zwanych górami węża.










4 komentarze:

Unknown pisze...

Szacun!
Ja też mam taki płyn na hifa co kupiłeś w podróżniku:)
Powodzenia i wracajcie cali Matko jedyne z tych za światów!
A są tam McDonald's? No i co ze szlugami?
:)

Unknown pisze...

Halo ! No pieknie, pieknie, Jutyna sie rozkaszlala ... a mowilem zeby co dzien wieczorem odpowiednia ilosc etanolu dotarczyc organizmowi. Nie zaniedbujcie juz tego moi drodzy. A tak nawiasem piszac wycieczka wypas co nie ? Pelna egoztyka, nawet jakos mozna zniesc te kupy na ulicach ;-) tak mysle ;-)

Anonimowy pisze...

Kacper - otóż mają tam McDonald's i nawet Pizza Hut - co więcej znajdują się one w najbardziej wypasionych dzielnicach i w najbardziej wypasionych budynkach. W każdym mieście jest, co najmniej jeden taki obiekt przy jakieś modnie, anglojęzycznie brzmiącej ulicy np.: Kennedy Road - wymawianej przez nich: Kanadii. A szlugi - ich Marlboro smakują jakoś tak dziwnie - pewnie inny tytoń. Aha, ale są koreańskie Pine, które paliliśmy z Maćkiem w Pakistanie. Najwyraźniej sa one przeznaczone, na tzw. rynki wschodzące...hmmm...więc dlaczego nie ma ich w Polsce?

Anonimowy pisze...

No tak jak mówisz Jary -Żubrówka kupiona na wolnocłówce poszła w ruch. A do tego dwie małpki Bolsa tak na wszelki wypadek. Żadne bakterie nie dadzą rady Polmosowi Białystok - prawda?