piątek, 28 września 2012

Londyn 2012 - Wizyta Rodziców - Dzień 1


Do przyjazdu rodziców przygotowani byliśmy nieco wcześniej taka by, gdy się u nas zjawia wszystko szło gładko I przyjemnie. Tak się szczęśliwie złożyło ze Susana wyjeżdżała na kilka dni wiec podczas ich pobytu mogliśmy udostępnić im nasz pokój a sami nocować za ściana w pokoju obok. 

W Piątek wziąłem wolne I już w okolicach 13 czekałem na rodziców w hali przylotów dobrze mi znanego lotniska Stansted. Kiedy kolejne grupy ludzi mówiące w znajomym języku wychodziły przez bramkę zacząłem się zastanawiać skąd to opóźnienie. Zadzwoniłem do mamy i okazało się ze zdezorientowani czekali, co zrobić przed kontrola paszportowa (UK nie jest w Schengen), gdyż myśleli ze najpierw odbiera się bagaż. Cały mój nowy look (lżejszy o niespełna 20 kg, nowa fryzura, nowe okulary oraz nowa garderoba) zadziałał w dość przewidywalny sposób – dziecko jakiś ty wychudzony… "przecież ty nic tu nie jesz" – tato dorzucił: "za dużo pracujesz".

Podróż do domu okazała się być ciężkim doświadczeniem – trwała prawie 2 godziny – najpierw przegrzewającym się autobusem National Express, potem oczekiwanie na C11 w deszczu i przebijanie się przez zatłoczone ulice Swiss Cottage w kierunku naszej okolicy. W domu – zmęczeni usiedliśmy w końcu do kolacji, podczas której plotkując snuliśmy plany, co zobaczymy w ciągu najbliższych dni. 

Jeszcze tego samego wieczoru udaliśmy się w trójkę (Justyna źle się czuła) na spacer w okolicy. Na pierwszy ogień poszedł Stadion Arenalu – tato stwierdził ze duży… a potem piwo I siders w naszym lokalnym pubie. Wyczerpujący dzień sprawił ze niespełna godzinę później spalimy jak zabici.

Brak komentarzy: