wtorek, 9 października 2012

Wenecja - Dzień 2


Skoro świt stanąłem u bram Arenale - pełen nadziei, ale także obaw po artykułach krytykujących Chipperfield’a, czy wręcz wytykających mu dosłownie nudę tak jak to zrobił Wolf Prix. Cała wystawa okazała się być dla mnie dość nierówna w porównaniu z poprzednimi edycjami. Główna myśl ekspozycji: "Common Ground" - ma być nawołaniem do współpracy, porozumienia - znalezienie wspólnego gruntu zarówno pomiędzy samymi architektami jak i pomiędzy architektami a ludźmi. Jest to próba dokonania zwrotu profesji star-architektów z kierunku serwowania pojedynczych budynków ikon, w stronę tzw. Reszty świata, czyli ludzi, z którym architekci zdaje się stracili kontakt. Myśl intencji ma także zwrócić uwagę na nasze miasta, ich problemy i wyzwania, jakie je czekają oraz na to, czym one tak naprawdę są dla nas i dla samych mieszkańców.


W efekcie każdy z zaproszonych architektów podszedł do tego tematu w odmienny sposób, stąd pewnie ta różnorodność. Na uwagę zasługują (idąc po kolei) obrazy Bernarda Tschumi'ego stawiające trafne tezy oraz zdjęcia Thomas Struth’a (jak zwykle) ukazujące nasze miasta z nie/zwykłych perspektyw, puste, samotne z zagubioną gdzieś skalą człowieka.        




 Kolejnym fragmentem godnym uwagi jest historia (od powstania projektu 1908 do zamiaru budowy na mongolskim stepie w 2012) domu Adolfa Loosa, którą zebrał szwajcarski architekt Petera Märkli, która stawia pytania o trwałość praw autorskich, ochronę dziedzictwa architektów po ich śmierci i kopiowaniu ich twórczości. Nad tym ostatnim tematem pochylają się także architekci z londyńskiego kolektywu FAT, którzy zapraszają nas do muzeum kopii, wypełnionego spektakularnymi przykładami kopiowania znanych budynków oraz ukazujących tych znanych i cenionych, jako tych, którzy także chętnie sięgają po "inspiracje". W ten nurt wpisuje się także video, (które widziałem poprzedniego dnia) przedstawiające śródziemnomorską architekturę Los Angeles i okolic, jako kontynuację romantycznego mitu o hiszpańskich założycielach dawnej Kalifornii. Farshid Moussavi pokazuje slajdy ze swojej książki „The Function of Form” przestawiając powielane formy architektoniczne przez różnych twórców, ich cechy wspólne i podobieństwa w dość efemeryczny sposób, co dobrze uwypukla wspomniane mianowniki. Herzog de Meuron wypełniają swoją salę obrazem dziesięcioletnich zmagań z budową Elbphilharmonie we Frankfurcie na Menem - przedstawiając samą budowę, jako wspólny grunt (przynajmniej z założenia) działania różnych sił - niekoniecznie dobrze ze sobą współgrających, co udowadnia fakt, że filharmonia jeszcze nie powstała, a budżet został przekroczony już niemalże dwukrotnie.




Najciekawsze rzeczy zobaczyłem jednak na końcu. Należy do nich na pewno bar, który odwiedziłem w ramach przerwy - zaaranżowany w ramach ekspozycji pt. "Torre David" Wenezuelczyków z Urban Think Tank oraz brytyjskiego fotografa Justina McGuirte'a. Przedstawili oni obrazy z nigdy nieskończonego z powodu kryzysu wysokiego biurowca w centrum Caracas, który stopniowo przekształca się w wertykalną favelę zasiedlany przez kolejne rodziny. Do dnia dzisiejszego w budynku osiedliło się 750 rodzin dzieląc pietra na mieszkania ceglanymi murami (jak Kołek i Kotek z Alternatyw 4), instalując potrzebne instalację oraz niemalże wszystkie potrzebne funkcje: sklep, transport (za pieniądze), a nawet mała siłownia. Muszę przyznać, że był to niezwykle ciekawy materiał w połączeniu z konsumowaniem wenezuelskiego street food'u.






Poza głównymi budynkami, za pawilonem Chińskim znajdował się mały budynek dawnych warsztatów zajęty przez duet Gigon/Guyer ukazujący zapiski z prac nad budynkami mieszkaniowymi w rodzimej Szwajcarii, w których dostrzegłem niezwykły spokój, dbałość o detal, a także ogromną ilość czasu, jaki jest na "to" zostawiony przez samych architektów. Stoi to w kompletnej opozycji do londyńskiego stylu pracy, a szczególności do stylu studia 1 w ZHA. Te same cechy, a raczej wartości ukazał Wim Wenders (po raz kolejny na Biennale) w skromnym filmie opowiadającym o pracy Petera Zumtohra. Oglądanie jak parzy on poranną kawę i ją celebruje, albo jak popija lampkę wina przy swoim szerokim biurku gabinetu zwróconego w kierunku ogrodu zawładnęły moją wyobraźnią - chcę projektować właśnie w takich warunkach!

PS Jutro Giardinii

Brak komentarzy: