Skoro świt stanąłem u bram Arenale -
pełen nadziei, ale także obaw po artykułach krytykujących Chipperfield’a, czy
wręcz wytykających mu dosłownie nudę tak jak to zrobił Wolf Prix. Cała wystawa
okazała się być dla mnie dość nierówna w porównaniu z poprzednimi edycjami.
Główna myśl ekspozycji: "Common Ground" - ma być nawołaniem do
współpracy, porozumienia - znalezienie wspólnego gruntu zarówno pomiędzy samymi
architektami jak i pomiędzy architektami a ludźmi. Jest to próba dokonania
zwrotu profesji star-architektów z kierunku serwowania pojedynczych budynków
ikon, w stronę tzw. Reszty świata, czyli ludzi, z którym architekci zdaje się
stracili kontakt. Myśl intencji ma także zwrócić uwagę na nasze miasta, ich
problemy i wyzwania, jakie je czekają oraz na to, czym one tak naprawdę są dla
nas i dla samych mieszkańców.
W efekcie każdy z zaproszonych
architektów podszedł do tego tematu w odmienny sposób, stąd pewnie ta
różnorodność. Na uwagę zasługują (idąc po kolei) obrazy Bernarda Tschumi'ego stawiające
trafne tezy oraz zdjęcia Thomas Struth’a (jak zwykle) ukazujące nasze miasta z
nie/zwykłych perspektyw, puste, samotne z zagubioną gdzieś skalą człowieka.
Kolejnym fragmentem godnym uwagi jest
historia (od powstania projektu 1908 do zamiaru budowy na mongolskim stepie w
2012) domu Adolfa Loosa, którą zebrał szwajcarski architekt Petera Märkli, która stawia pytania o trwałość praw autorskich, ochronę dziedzictwa
architektów po ich śmierci i kopiowaniu ich twórczości. Nad tym ostatnim
tematem pochylają się także architekci z londyńskiego kolektywu FAT, którzy zapraszają
nas do muzeum kopii, wypełnionego spektakularnymi przykładami kopiowania
znanych budynków oraz ukazujących tych znanych i cenionych, jako tych, którzy także
chętnie sięgają po "inspiracje". W ten nurt wpisuje się także video,
(które widziałem poprzedniego dnia) przedstawiające śródziemnomorską architekturę
Los Angeles i okolic, jako kontynuację romantycznego mitu o hiszpańskich
założycielach dawnej Kalifornii. Farshid Moussavi pokazuje slajdy ze swojej
książki „The Function of Form” przestawiając powielane formy architektoniczne
przez różnych twórców, ich cechy wspólne i podobieństwa w dość efemeryczny sposób,
co dobrze uwypukla wspomniane mianowniki. Herzog de Meuron wypełniają swoją
salę obrazem dziesięcioletnich zmagań z budową Elbphilharmonie we Frankfurcie na Menem - przedstawiając
samą budowę, jako wspólny grunt (przynajmniej z założenia) działania różnych
sił - niekoniecznie dobrze ze sobą współgrających, co udowadnia fakt, że
filharmonia jeszcze nie powstała, a budżet został przekroczony już niemalże dwukrotnie.
Najciekawsze rzeczy zobaczyłem jednak na
końcu. Należy do nich na pewno bar, który odwiedziłem w ramach przerwy - zaaranżowany
w ramach ekspozycji pt. "Torre David" Wenezuelczyków z Urban Think Tank oraz brytyjskiego
fotografa Justina McGuirte'a. Przedstawili oni obrazy z nigdy nieskończonego z
powodu kryzysu wysokiego biurowca w centrum Caracas, który stopniowo
przekształca się w wertykalną favelę zasiedlany przez kolejne rodziny. Do dnia
dzisiejszego w budynku osiedliło się 750 rodzin dzieląc pietra na mieszkania
ceglanymi murami (jak Kołek i Kotek z Alternatyw 4), instalując potrzebne instalację
oraz niemalże wszystkie potrzebne funkcje: sklep, transport (za pieniądze), a
nawet mała siłownia. Muszę przyznać, że był to niezwykle ciekawy materiał w
połączeniu z konsumowaniem wenezuelskiego street food'u.
Poza głównymi budynkami, za pawilonem
Chińskim znajdował się mały budynek dawnych warsztatów zajęty przez duet
Gigon/Guyer ukazujący zapiski z prac nad budynkami mieszkaniowymi w rodzimej Szwajcarii,
w których dostrzegłem niezwykły spokój, dbałość o detal, a także ogromną ilość czasu,
jaki jest na "to" zostawiony przez samych architektów. Stoi to w kompletnej
opozycji do londyńskiego stylu pracy, a szczególności do stylu studia 1 w ZHA.
Te same cechy, a raczej wartości ukazał Wim Wenders (po raz kolejny na Biennale)
w skromnym filmie opowiadającym o pracy Petera Zumtohra. Oglądanie jak parzy on
poranną kawę i ją celebruje, albo jak popija lampkę wina przy swoim szerokim biurku
gabinetu zwróconego w kierunku ogrodu zawładnęły moją wyobraźnią - chcę
projektować właśnie w takich warunkach!
PS Jutro Giardinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz