Panie stojące po dwóch stronach rozdawały grube, czerwone księgi (chyba Biblie), a my nieosamotnieni, choć było wcześnie rano zadarliśmy głowy do góry - nad nami rozpościerało się, sklepienie katedry luterańskiej. Tak rozpoczął się nasz ostatni dzień w najdroższym mieście świata.
Podążając ścieżką darmowych, niedzielnych wstępów - przemieściliśmy się w kierunku Muzeum Architektury w okolicach twierdzy. Tam czekała na nas ciekawa wystawa Louis Kahn’a oraz w sali obok wspomnienie o amerykańskich pionierach architektury lat siedemdziesiątych z wielkim zdjęciem Buckminster Fuller’a spoglądającego z nad jednej ze swoich sfer.
Trzymając w ręku darmowe pierniki świąteczne (rozdawane w holu muzeum) przeszliśmy do ostatniego punktu tego dnia - Muzeum Sztuki Współczesnej. Wszystkie te miejsca zwracają uwagę swą skalą w porównaniu do Londynu - są dość małe - co nie znaczy gorsze - ba, nawet wydają się przyjaźniejsze i bardziej przystępne - w szczególności w takie leniwe, niedzielne popołudnie.
Po wymeldowaniu się z hotelu ruszyliśmy z powrotem na dworzec, gdzie już czekał na nas autobus na lotnisko. Ten dzień zakończył się tak jak się miał zakończyć - lotem naszym świniobusem do Londynu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz