niedziela, 29 grudnia 2013

Oslo - Dzień czwarty


Panie stojące po dwóch stronach rozdawały grube, czerwone księgi (chyba Biblie), a my nieosamotnieni, choć było wcześnie rano zadarliśmy głowy do góry - nad nami rozpościerało się, sklepienie katedry luterańskiej. Tak rozpoczął się nasz ostatni dzień w najdroższym mieście świata.



Przed dziesiątą czekaliśmy już przed wejściem do galerii narodowej wraz z grupą innych, głodnych sztuki, którzy nie mogąc spać - zerwali się ze swych ciepłych łóżek, aby karmić się najlepszymi zbiorami sztuki od antyku po czasy współczesne… lub albo, dlatego, że w Niedziele galerie są za darmo. W tym budynku znajduje się także słynny (skradziony już dwa razy) “Krzyk” Munch’a oraz kilka innych dzieł mistrza Edwarda.



Podążając ścieżką darmowych, niedzielnych wstępów - przemieściliśmy się w kierunku Muzeum Architektury w okolicach twierdzy. Tam czekała na nas ciekawa wystawa Louis Kahn’a oraz w sali obok wspomnienie o amerykańskich pionierach architektury lat siedemdziesiątych z wielkim zdjęciem Buckminster Fuller’a spoglądającego z nad jednej ze swoich sfer.



Trzymając w ręku darmowe pierniki świąteczne (rozdawane w holu muzeum) przeszliśmy do ostatniego punktu tego dnia - Muzeum Sztuki Współczesnej. Wszystkie te miejsca zwracają uwagę swą skalą w porównaniu do Londynu - są dość małe - co nie znaczy gorsze - ba, nawet wydają się przyjaźniejsze i bardziej przystępne - w szczególności w takie leniwe, niedzielne popołudnie.



Po wymeldowaniu się z hotelu ruszyliśmy z powrotem na dworzec, gdzie już czekał na nas autobus na lotnisko. Ten dzień zakończył się tak jak się miał zakończyć - lotem naszym świniobusem do Londynu.

Brak komentarzy: