czwartek, 6 marca 2008

Orchha

Budzik zerwał nas o 3:45, wiec powoli spakowaliśmy się i zeszliśmy do recepcji. Nasz boy hotelowy spal na podłodze z reszta chłopaków z ferajny. Zaspany dal nam bilety na autobus do Jhasi i po chwili prowadził nas jakimś skrótem przez okoliczne pola, na których jak się nam zdawało koczowali ludzie w "namiotach". Nawet ktoś się obudził i od razu wyciągnął łapkę po pieniądze (zawsze są czujni - jak kowboje śpią z otwartymi oczami czy co?) - jęcząc coś pod nosem. Autobus oczywiście wyjechał opóźniony o jakieś 40 minut, zatrzymując się, co chwile by zabrać dodatkowych ludzi, którzy po chwili wypełnili cały autobus. Krajobraz za oknem zmieniał się na coraz bardziej stepowy - zaczynało robić się gorąco. Kiedy dotarliśmy do Jhasi złapaliśmy riksze do Orchhy za 150 Rs. Po drodze mijaliśmy stada małp siedzących na drzewach i krowy leżące na ulicy - zarówno pierwsze jak i drugie nieprzejmujące się nasza obecnością. W pewnej chwili nasza riksza zaczęła podjeżdżać pod wzgórze, na szczycie, którego zobaczyliśmy panoramę
Orchhy rodem z baśni tysiąca i jednej nocy. Na kilku wzgórzach wznosiły się pałace, których wieże zwieńczone były strzelistymi kopułami. Na miejscu przeszliśmy do głównego z nich i w tamtejszej restauracji zjedliśmy śniadanie. Okazała się ona dość ekskluzywna - jeszcze nigdy nie dostałem omletu od lokaja z niewzruszona mina - ubranego w granatowy mundur, który w dodatku stukał butami po granitowej posadzce. Zwiedzanie samych budowli okazało się dość męczące z powodu upału wiec, co chwile chowaliśmy się w cieniu na krotki odpoczynek. Po powrocie na dworzec kolejowy w Jhasi wsiedliśmy ze stadem Japończyków (niektórzy mieli maski na twarzy - co za ludzie) do Taj Expres do Agry. Generalnie jazda indyjskimi kolejami czy autobusami to osobna historia a właściwie przygoda - wiec nie będę się nad tym zbytnio rozwodził. Około godziny 20:30 byliśmy w Agrze.










1 komentarz:

DAReK pisze...

NO NIE! teraz już przesadziliście z tym opalaniem! Nie można już was poznać na tych zdjęciach! Zastanówcie sie trochę! ps. ...a swoją drogą świetne stroje sobie kupiliście w tym Puszkarze! (Tomek - szacun za ten żółty beret)