Ostatniego dnia podzieliliśmy się na dwie drużyny – ja z tatą pojechaliśmy zobaczyć tereny olimpijskie, a Justyną z mamą poszły kupować whiskey dla Artura i ewentualnie buty -polecane przez Justynę. Na miejsce dostaliśmy się owergroud’em – tym samym, co do Kew Gardens, choć w przeciwnym kierunku. Ciekawostka było to ze pociąg przejeżdżał przez niemalże sam środek terenów olimpijskich – widzieliśmy z bliska min. stadion i Aquatic Center. Wysiedliśmy na stacji Stratford - tuz obok największego centrum handlowego w Europe.
Zastanawialiśmy się jak się do tego zabrać. Z poziomu chodnika nie
praktycznie nic widać z wyjątkiem największych budynków i maszyn budowlanych. Chodząc
w okolicach płotu zobaczyliśmy, że przy centrum znajduje się parking wielopoziomowy,
którego dach to ostatnie piętro samego parkingu – wiec może i tam można się tam
dostać. Szybko ruszyliśmy w jego kierunku by po chwili podziwiać (stojąc na
barierce) teren Parku Olimpijskiego w całej swej okazałości – robił niesamowite
wrażenie wraz z panoramą Londynu w tle. Niestety czas nas gonił wiec szybo musieliśmy
wrócić na stacje, gdyż za dwie godziny trzeba było wyruszyć na autobus na lotnisko.
Po drodze do domu musiałem jeszcze kupić płytę, aby nagrać rodzicom zdjęcia
z całego wyjazdu. Okazało się to dość drogą zabawa – hindus strzelił numerem z
dupy – 3 funty za zwykle dvd-r – grhhhh... Po szybkim obiedzie i ostatnich
przygotowaniach ruszyliśmy taksówka (dość szybko i brawurowo w stylu Azja
Południowo-Wschodnia) na przystanek A6 National Express przy Finchley Road. Po
godzinie byliśmy już na lotnisku Stansted – to był mój 3 z 5 przejazdów autobusem
w ciągu tych kilku dni. Tu poprosiłem rodziców, aby zachowywali się tak, jaby
mnie nie było i sami spróbowali sobie poradzić. Z nadaniem bagażu nie było najmniejszych
problem – gorzej z przejściem dalej - tu wytłumaczyć jeszcze raz, co i
jak - i jakie są kroki.
Machając im na pożegnanie, kiedy znikali za bramkami kontroli bezpieczeństwa
byłem w duchu bardzo zadowolony. Wszytko poszło tak jak sobie to zaplanowaliśmy
i jak sobie tego życzyliśmy. Jednak najważniejsza sprawa jest to ze rodzicie byli
zachwyceni – jak napisała nam Kasia w sms tydzień później. Do zobaczenia następnym
razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz